Dziecko,  Przemyślenia

Tatuś

Takiego właśnie określenia względem mnie zaczął mój synek używać w ostatnich dniach. Wcześniej mówił tak normalnie tata, mama a od kilku dni używa słów tatuś, mamuś. Skąd mu to się wzięło, nie wiem. Mojej córce też czasami zdarza się użyć tego słowa. I przyznam, że na jego dźwięk robi mi się na sercu bardzo przyjemnie, dużo bardziej niż jak mówią do mnie tata. To określenie niesie dla mnie zdecydowanie większy przekaz uczucia, miłości. I jest dla mnie już samo w sobie najwyższą oceną roli ojca dla moich dzieci, jakimś takim medalem przyznanym mi przez nich za mój trud, wysiłek, wszystko co robię aby wychować ich na dobrych, porządnych ludzi. Powiedzmy że z dorosłą córką już ten proces jest zakończony, chociaż czy taki proces wychowania kończy się wraz z dorosłością dziecka? Pewnie nie. Za to synek jest aktualnie na etapie kiedy to bycie przy nim, rozmowa, wychowanie, nauka jest czymś co go ukształtuje na przyszłość i jak obserwuje te zmiany jego zachowania to napawają mnie one optymizmem. Coraz więcej w nim empatii do każdego stworzonka, coraz więcej mówi o własnych uczuciach, tęsknocie za mamą jak tylko na parę minut ją straci z oczu, co chwila powtarza kocham Cie mamo, kocham Cie tato. Pewnie wszystkie dzieci przechodzą w tym więku przez ten etap ale tak dla mnie osobiście te obserwacje potwierdzają że chyba w tej roli ojca sprawdziłem się i nadal sprawdzam i takie mam przekonanie że w tym całym procesie wychowaczym swoich dzieci jednak robiłem i robię wszystko żeby być przy nich blisko, odpowiadać na ich potrzeby, że zawsze we wszystkich moich decyzjach były i są one na pierwszym miejscu. Jasne, że nie postrzegam siebie jako ojca idealnego, ile miałem spięć i tarć z moją córką, ile teraz każdego niemal dnia ścieramy się z małym synkiem, który tak jak tata staje się coraz większym rządzicielem a do tego inteligencja i logika myślenia mu się rozwija w zabójczym tempie i trudno już go zbyć czy przekonać jakimś błahym fortelem czy kwestią. Biedna jest z nami tylko ta mama, czyli moja żona, która pośród dwóch tak silnych, przekonanych zawsze o swojej racji osobowości czasami ma naprawdę cieżko. Mój ojciec zmarł bardzo wcześnie, miał ledwie 37 lat, ja miałem 9 lat, moi bracia byli jeszcze młodsi ode mnie. Niewiele go pamietam, jakieś takie przebłyski jedynie. Nie miałem szansy go poznać, ocenić jako ojca. A przecież był przez chwilę tutaj z nami. Poza tym to wtedy były zupełnie inne czasy, facet nie angażował się prawie zupełnie w sprawy wychowania dzieci, czasami zabrał je na lody, do pracy czy na jakiś festyn, odpust czy mecz i to było wszystko. Pamiętam historię opowiadaną u moich teściów: mój teść zabrał którąś z córek w wózku na odpust chyba i po kilku godzinach jacyś ludzie przyprowadzili wózek z dzieckiem do teściowej – teść odnalazł się dopiero po kilku godzinach, trochę był wypity:) Takie rzeczy się działy. Dzisiejsi panowie zdecydowanie mocniej angażują się w opiekę i wychowanie swoich dzieci. Przynajmniej w znakomitej większości. Pamietam tez jak już jako dorastający chłopcy wychowywani jedynie przez mamę i bacię pragnęliśmy tego ojca, jak bardzo lgnęliśmy do kolejnych facetów, których fundowała nam mama, jak silna była potrzeba zaimponowania czymkolwiek takiemu Panu np złapania dla niego ryby w Bugu, którą mógł następnie spożyć. Krótkotrwałe to były epizody i chyba niewiele wnoszące do naszego chłopięcego życia, kształtowania naszych charakterów, głównie ze względu na mierność tych wyborów mamy. I jeszcze kolejna historia mówiąca dużo o facetach, historia mojej siostry, mama urodziła ją już po 40 i była ona owocem krótkotrwałej znajomości z Panem. Ale Pan-Tata gdy tylko dowiedział się że będzie ojcem wziął nogi za pas, jakiś czas trwało zanim po badaniach ustalono jego ojcostwo i zanim zaczął płacić jakieś marne grosze alimentów. Oczywiście takich epizodów jest całe mnóstwo ale coś co jest dla mnie szokujące w tej historii to to że on nawet przez całe swoje życie mojej siostry a swojej córki nie zobaczył, nie poznał. Dopiero u schyłku swego życia zaczął dzwonić do mamy i próbował nawiązać jakiś kontakt, ustalić spotkanie z córką. Już nie zdążył. W mojej głowie to się nie mieści, jak można nie chcieć zobaczyć, poznać swojego dziecka, i umierać z taką świadomością.

No i teraz jeszcze jeden epizod tego wpisu – kilkanaście dni temu dowiedziałem się że zostanę dziadkiem, moja 30-letnia córka oświadczyła że jest w ciąży z obecnym chłopakiem i jak Bozia da to jeszcze w tym roku zostaną rodzicami. A mój 5-letni synek zostanie wujkiem:) No już będzie prawie 6-cio latkiem:) Tak sobie przy tej okazji pomyślałem takie czasy niespokojne, pandemia a oni będą mieli dziecko. Ale potem do mnie dotarło, że przecież ludzie zawsze dzieci mieli. Mamy rodziły bez wzgledu na szalejące wkoło wojny, kataklizmy, pewnie nawet więcej tych dzieci sie w takich czasach rodziło niż w czasie względnego spokoju. Coś czego też nie mogę pojąć przy tej okazji to to że dziecko może mieć każdy dupek czy niedorozwój emocjonalny – pomijam tutaj oczywiście jakąś niemożność fizyczną. Nikt takiego przyszłego rodzica nie egzaminuje, nie testuje, nie sprawdza przed tym zanim zostanie on rodzicem. A przecież jaka to jest ogromna odpowiedzialność, dziecko, dzieci to największe dzieło życia większości ludzi na tej ziemi. Żeby zostać kierowcą trzeba zdać egzaminy, teoretyczne, praktyczne, przejść badania a przyszły rodzic? Nic. A przecież musi poprowadzić takie dziecko przez całe, zawiłe i skomplikowane życie, nauczyć go mnóstwa rzeczy, być przykładem, żeby wreszcie w pewnym momencie powiedzieć sobie – dobrze tę role wypełniłem, jestem dumny z mego dziecka i siebie jako rodzica. Ilu z nas z czystym sumieniem takie słowa wypowie? Wryła mi się bardzo w pamięć scena z filmu Pręgi, znany obraz bodajże z początku XXI wieku z Żebrowskim i Grochowską, kiedy to główna postać grana właśnie przez Żebrowskiego stoi chyba w toalecie przed lustrem, już po tym jak się dowiedział że zostanie tatą, i na zaparowanym lustrze pisze swoje imię WOJCIECH po czym wyciera pierwsze W i ostatnie H. Nawet teraz przechodzi mnie dreszcz jak widzę tę scenę, słowo które zostaje na lustrze i wyraz twarzy bohatera do którego w ten sposób ta informacja dociera. Ile potrzeba mądrości, cierpliwości, troski, wiary aby wychować te nasze dzieci na prawych ludzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *