Jastrzębia Góra 2022
I znowu przed sezonem, w niedługim czasie po wycieczce na Kretę, udało nam się wyjechać do Jastrzębiej Góry. Pierwszego dnia na plaży krajobraz niemal księżycowy, tak jak widać na zdjęciu. Wziąłem sobie tym razem aż trzy tygodnie urlopu, do Bożego Ciała i ostatniego dnia maja ruszyliśmy w drogę. Przyznam, że dopiero przy takim trzy-tygodniowym urlopie czuć że się odpoczęło, zregenerowało, nabrało energii. Potrzebowałem już tak bardzo tego odpoczynku po tych ostatnich trudnych miesiącach w pracy i przyznam, że coraz bardziej pociąga mnie myśl o tym żeby w niedługim czasie zakończyć już tą moją karierę zawodową i zająć się jedynie prowadzeniem domu. Do realizacji tego celu brakuje mi tylko nieco środków finansowych, które pozwoliłyby mi doczekać emerytury, bo ta chyba już mi się należy w całkiem przyzwoitej kwocie (muszę się w najbliższym czasie wybrać na wizytę do ZUS i dowiedzieć się o te kwestie). Tymczasem do powrotu do pracy zarobkowej namawiam żonę:) która jeszcze nie tak dawno przebąkiwała o tym i że ona bardzo chętnie ale w obecnych rozmowach na ten temat to się jednak nie pali:) Trochę tak o tym mówię w kategoriach science fiction bo i do wieku emerytalnego jeszcze całkiem sporo i synek mały jeszcze przez wiele lat będzie dużo potrzebował ale na pewno jak by się pojawiły jakieś realne szanse na to (np wygrana w lotka – musiałbym tylko zacząć grać:) czy też jakiś inny przypływ sporej gotówki) to na pewno porzucenie pracy rozważe bardziej poważnie. Na pewno zupełnie inaczej funkcjonuję bez tego stresu związanego z pracą. To z pewnością potwierdzi moja rodzina.
No ale wracając do Jatrzębiej Góry bo trochę odbiegłem od tematu. O tym, że kocham to miejsce, kocham do niego wracać, o wszystkich jego atrakcjach i walorach pisałem już w ubiegłym roku. Tym co mnie zaskoczyło w tym roku (oprócz remontu schodów na plaże przy Promenadzie Światowida, którymi nie można było zejść na plażę – skandal!) był jakoby odkryty przeze mnie na nowo tutejszy kościół prowadzony przez Ojców Jezuitów. Oczywiście wcześniej, w poprzednich latach już w nim bywałem, najczęściej na niedzielnych mszach ale też koncerty organowe są tutaj każdego lata organizowane. Z miejscem tym związany był też bardzo Krzysztof Penderecki, który, o ile pamietam, nawet tym koncertom w niektórych latach patronował. Tym razem podczas porannego spaceru (rodzina jeszcze śpi smacznie w hotelu) zaszedłem do kościoła na poranną mszę o 7 i potem już w kolejnych dniach to kontynuowałem. Jaki te poranne msze mają urok a przez to że tutaj prowadzone są przez Ojców Jezuitów to też są trochę inne, dla mnie bardziej mistyczne, refleksyjne. W kilku istotnych momentach podczas mszy ksiądz (czy zakonnik) przysiada i trwa taka całkiem długa chwila ciszy, moment na refleksję, zastanowienie się nad tym co się właśnie usłyszało czy wydarzyło. Nie spotkałem się z czymś takim w innych kościołach. Przy niewielkiej liczbie osób jakie przychodzą na poranną mszę można też dostrzec na nowo piękno wnętrza tego kościoła. Przede wszystkim przepiękny ołtarz, na obrazie nad tabernakulum jest chyba przedstawiony patron kościoła – Ignacy Loyola ale moją uwagę przykuł Jezus (a może to sam Pan Bóg) siedzący na jakiejś chmurze, pośród aniołów. Za każdym razem, bez względu na to w którym miejscu kościoła się znalazłem to miałem wrażenie że właśnie na mnie się patrzy. Zapewne tak samo odczuwali to inni uczestnicy mszy, tak po prostu namalowany jest ten obraz. Na mnie to zrobiło ogromne wrażenie, Pan tymi rozłożonymi rękami i wzrokiem skierowanym na Ciebie jakby mówił jak jesteś dla Niego ważny i jak jesteś potrzebny. To były naprawdę nasze dobre, wczesne wakacje. Nie wiem czy jeszcze tego lata uda nam się wyjechać gdzieś na dłużej ale te obie wakacyjne eskapady na początku maja i czerwca utwierdziły mnie że warto wyjechać z domu, oderwać się od wszystkiego, zostawić to na chwile, odpocząć.