Czego nauczyła mnie ośmiornica
Nie, to nie mnie czegoś ta ośmiornica nauczyła, chociaż być może pośrednio rówież. To tytuł filmu dokumentalnego na Netflixie, który właśnie obejrzałem. Mądra, głęboka i spokojna opowieść bohatera o jego odkryciu pewnej mieszkanki oceanu w postaci ośmiornicy, historii ich poznania i przyjaźni – chyba tak można to własnie nazwać i tym jaki wpływ ta znajomość z głowonogiem miała na niego i jego życie. Większość z nas zapewne unika filmów dokumentalnych na platformach streamingowych skupiając się głównie na serialach a to błąd bo czy to na Netflixie czy na HBO całkiem sporo jest genialnych dokumentów do których ten film bym również zaliczył. Ja akurat bardzo lubię dokumentalne pozycje, które zazwyczaj przedstawiają jakąś ciekawą historię i jej różne punkty widzenia. Tak też było np z dokumentem Zaginięcie Madeleine McCann gdzie w ciekawy sposób opowiedziana jest ta, o ile mi wiadomo do dzisiaj nie rozwiązana, zagadka zaginiecia małej angielki podczas wakacji w Portugalii. Mam zresztą do tej historii bardzo osobisty stosunek gdyż akurat w tym samym czasie, kilka tygodni po zdarzeniu spędzałem wakacje z córką na wybrzeżu Algarve, w Albufeirze czyli bardzo blisko miejsca gdzie ten dramat się rozegrał. Pamietam te ulotki ze zdjęciem dziewczynki porozwieszane dosłownie wszędzie. Historia naprawdę szokująca, z pokoju ginie dziecko i w kolejnych dniach poszukiwań nic się nie wyjaśnia, sprawy wręcz się gmatwają, pojawiają się coraz to nowe teorie, wątki i podejrzani, łacznie z rozdzicami dziewczynki. Warto obejrzeć ten dokument, szczególnie jeżeli ktoś zupełnie nie słyszał o tym zdarzeniu. Ale wracam do filmu Czego nauczyła mnie ośmiornica bo to o nim głównie i o przemyśleniach które po jego obejrzeniu mi się nasunęły chciałbym opowiedzieć. Chyba taka najważniejsza myśl, która mnie dopadła po jego obejrzeniu to ile taki bezpośredni kontakt z naturą daje człowiekowi zrozumienia głębi i złożoności tego świata, a jednocześnie jak te wszystkie stworzenia, rośliny, zjawiska naturalne na tym globie są ze sobą powiązane. Taki kontakt z ziemią, powietrzem, wodą, wiatrem, słońcem, gorącem, zimnem, deszczem, śniegiem, ze zwierzetami i roślinami jeżeli nie jest zmącony i zagłuszony przez inne rozpraszające bodźce (a tych dzisiaj nie brakuje) pozwala odnaleźć spokój i ukojenie. Jakże w takich momentach odżywają nasze pierwotne instynkty tak stłumione obecnie przez wspólczesne życie i postęp cywilizacyjny. Jakże oddaliliśmy się dzisiaj od tego co jest istotą naszego gatunku na tej planecie, od tego wszystkiego co było nam dane pierwotnie. Ile przez ten cały nasz rozwój straciliśmy z naszych naturalnych zachowań, reakcji. Ten film właśnie w genialny i prosty sposób to pokazuje, wystarczy wsłuchać się w opowieść bohatera. Podziwiam też jego samego za hart ducha ale i ciała jakim się w filmie wykazuje. Codziennie nurkuje w zimnym, nieprzyjaznym i niebezpiecznym oceanie. Ja też nie unikam takich ekstremalnych doznań, z zimną wodą przynajmniej jestem obyty:) ale z pewnością daleko mi do tego do czego zdolny jest narrator tej opowieści. Od zawsze kocham wodę, szczególnie tę wielką, morza i oceany, podziwiam tą potęgę a jednocześnie zawsze przed tą potęgą wielkiej wody czuję respekt. I zawsze też lubiłem filmy pokazujące podwodne zdjęcia, cały dokument Błekitna Planeta ale też filmy takie jak Wielki Błekit o ludziach którzy kochają morza, oceany, głebokość i podejmują różne wyzwania z tym związane. Tutaj też te podwodne zdjęcia są piękne, nawet sam ich autor w pewnym momencie mówi że to zupełnie inny, jakże różny od tego na powierzchni świat i trudno się z nim nie zgodzić. Ja zawsze chciałem być marynarzem i podziwiać z pokładu jakiegoś wielkiego statku bezkres wody. Był nawet moment w moim życiu że na ścieżce do tego zawodu się przez chwilę znalazłem ale byłem chyba za młody, zbyt niedojrzały, żeby już wtedy sprostać temu marzeniu ale też wyzwaniu i po krótkim epizodzie wróciłem na swoje tory do swojego miasteczka. Także pozostało to jedynie niespełnionym marzeniem. Może i dobrze, często te spełnione już marzenia nas rozczarowują. A tak to nadal mogę o tym myśleć w samych pozytywnych aspektach, chociaż poznałem w swoim życiu marynarzy których raczej te trudne i nieciekawe strony tego zawodu mi uświadamiali.
Także jeżeli pytano mnie jakim zwierzęciem bym chciał być to zawsze moją odpowiedzią był delfin – piękny, inteligentny ssak przemierzający ocean.
Na swoją listę na Netflixie dodałem teraz film Ciemne strony rybołówstwa chociaż w tym wypadku raczej nie spodziewam się pięknych zdjęć podwodnych. No cóż, większość rzeczy które dzisiaj robi człowiek w imię zaspokajania swoich potrzeb jako gatunku, który uważa się za najważniejszy na tej planecie nie jest niestety piękna.