O wyższości HBO Max nad Netflixem
Kilka słów i moja subiektywna opinia na temat tych dwóch platform streamingowych, z których od kilku już lat korzystam. Od strony technicznej, łatwości obsługi, przyjazności dla użytkownika – tutaj niewątpliwie wygrywa Netflix. Jest bardziej dopracowany, rzadziej tutaj pojawiają się jakieś problemy np z przesyłaniem filmów na Chromecast. HBO Max ma w tym zakresie jeszcze sporo do nadrobienia i poprawienia, tutaj niestety ciągle coś się przycina, odświeża, poza tym samo menu aplikacji nie jest tak intuicyjne i atrakcyjne graficznie jak w Netflixie, szczególnie po tym jak HBO GO zamieniło się na HBO Max. Ale oczywiście dla mnie najważniejszym aspektem i tym co decyduje o moich wyborach w zakresie tych dwóch platform to repertuar. Myślę, że również dla większości widzów to najważniejsze kryterium. Na Netflixie poza kilkoma no może kilkunastoma:) wybitnymi perełkami, o niektórych już wspominałem – „Shtisel” – bezwzględnie dla mnie numer 1, „Unorthodox”, „El Chapo”, „Narcos”, „Stranger Things” – te w pierwszej kolejności przychodzą mi do głowy – jest niestety bardzo dużo badziewia, seriali, które można czasami obejrzeć ale w zasadzie to szkoda na nie czasu bo nie niosą ze sobą żadnego przekazu do zastanowienia czy emocji, które przy tych najlepszych produkcjach się pojawiają. Tę klasyfikację repertuarową dla mnie zdecydowanie wygrywa HBO, gdzie dużo więcej jest ambitnych, ciekawych produkcji, przede wszystkim europejskich i przede wszystkim angielskich, które są w stanie człowieka poruszyć. Tutaj najlepszym dla mnie serialem jak do tej pory jest akurat włoska produkcja „Genialna przyjaciółka”. W ostatnim czasie pojawił się nieco zbliżony tematyką i też niosący w sobie dużą dawkę emocji tym razem już angielski serial „Rozmowy z przyjaciółmi”. Co tutaj jeszcze przychodzi mi na myśl, na pewno „Skandal w angielskim stylu”, genialne dzieło, wszystkie chyba seriale z Kate Winslet, najlepszy dla mnie to „Mildred Pierce”, „Partick Melrose” z genialną rolą Benedicta Cumberbata, „Młody papież”, „Nowy papież”, po kultowe dla mnie starsze seriale „Rodzina Soprano” czy „Ray Donovan” którego chyba z platformy wycofano jakiś czas temu, nie mam pojęcia czemu. W każdym bądź razie to na HBO znajduje więcej pozycji godnych aby poświęcić im swój cenny czas i obejrzeć a te najlepsze produkcje wciągają człowieka bez reszty. Są tacy którzy nowy sezon jakiegoś dobrego serialu oglądają od razu, ciurkiem. Ja lubię sobie dawkować moje ulubione seriale po jednym odcinku każdego wieczora, kiedy pojawia się nowy sezon. O ile oczywiście platforma udostępnia od razu cały sezon bo ostatnio modna stała się praktyka udostępniania kolejnych odcinków raz na tydzień. Ostatnia rzecz o której chciałem wspomnieć to lektorzy. Przeważnie jednak decyduję się na lektora, jedynie w nielicznych wypadkach włączam język oryginalny filmu z napisami (np w wypadku Shtisela, zresztą tutaj lektora nie ma nawet dostępnego i bardzo dobrze). Przyznam że dla mnie to kto czyta film ma również bardzo duże znaczenie. Wiele filmów które zaczynałem oglądać i w których czytał kiepski lektor bądź nawet lektorka (coraz częstsze właśnie na Netflixie) kończyłem oglądanie po kilku minutach. No nie dało się tego słuchać, szczególnie pań. Tutaj też uważam że zdecydowanie wygrywa HBO gdzie dobór lektorów do poszczególnych pozycji repertuarowych jest bardziej trafny i przemyślany. Także coraz częściej sięgam w pierwszej kolejności do aplikacji HBO i tam najpierw szukam czegoś ciekawego a dopiero potem zaglądam do Netflixa gdzie niestety coraz rzadziej coś wartościowego się pojawia i widać że platforma ta stawia na masówkę – łatwostrawne, przewidywalne, zabawne najczęściej filmiki. Chociaż wyjątki od tej reguły też się zdarzają. Trzeba więc mieć dostęp do co najmniej tych dwóch platform. No i płacić za nie, bez względu na to czy się coś oglada czy nie bo chyba takie odłączanie się i przyłączanie wtedy tylko gdy pojawia się coś ciekawego do obejrzenia nie ma większego sensu, przynajmniej dla mnie.