Przepisy

Karkówka pieczona

Dzisiaj przepis na pieczoną karkówkę opracowany na bazie moich doświadczeń. Wychodzi pyszna, soczysta, i nie traci swoich walorów smakowych i wizualnych (trzeba jedynie pierwszy plasterek odkroić bo szary) nawet po tygodniu leżenia w lodówce. Rzecz najważniejsza i ta od której należy zacząć to oczywiście odpowiednie i świeże mięso. Ja kupuje w sprawdzonym sklepie, staram się żeby była jak najwęższa, ale o to dzisiaj nie jest łatwo, Pani w sklepie zawsze stara mi się wybrać coś ładnego:) Kupuje taki kawałek między kilo a półtora kilograma. Po opłukaniu i osuszeniu nacieram przyprawami.

A te przyprawy to: łyżeczka soli, łyżeczka przyprawy do mięs knorr, do tego dodaje świeże przyprawy utarte drobno w moździerzu: dwa, trzy listki laurowe, tak do 10 ziarenek jałowca, 3-4 ziarna ziela angielskiego, łyżeczka kolorowego pieprzu, czasem też dodaję suszone pomidory (jest taka przyprawa już gotowa w torebce). Mieszam te wszystkie składniki w miseczce i dodaje do tego olej kujawski tak żeby taka dosyć gęsta konsystencja była i żeby łatwo się dała na mięso aplikować. Smaruje nią mięso ze wszystkich stron i umieszczam w szklanej brytfance do pieczenia. Przykryte i doprawione mięso spędza w lodówce całą noc, co najmniej kilkanaście godzin, piekę je dopiero następnego dnia.

Ostatnio zastanawiałem się co powoduje że ta karkówka taka mi wychodzi soczysta, nie wysusza się podczas pieczenia co zdarzało się wcześniej. I dochodzę do wniosku że prawdopodobnie jest to efekt mojej brytfanki do pieczenia. Kupiłem ją bez przekonania jako że ta górna przykrywka była taka wysoka, wyższa od tej dolnej części. We wcześniejszych modelach ta pokrywka była niziutka i wydawało mi się że tak właśnie taka brytfanka powinna wyglądać. No ale nie miałem wtedy za bardzo wyjścia, w ostatniej chwili okazało się że poprzednia brytfanka się żonie stłukła a ja miałem przyprawione mięso do upieczenia. Wziąłem więc co było w sklepie. A teraz po jakimś czasie jej użytkowania wydaje mi się, że ta wysoka pokrywka jest właśnie tutaj takim spiritus movens:) i to ona sprawia, że para krąży w całym naczyniu podczas pieczenia i zachowuje taką soczystość mięsa. Przykryte więc tą magiczną pokrywką mięso wstawiam do piekarnika i piekę w temperaturze 180 stopni. Czas pieczenia zależy od wielkości kawałka, są opinie że mięso powinno się piec tyle czasu ile wynosi jego waga czyli 1,5 kg karkówki powinno się piec godzinę i trzydzieści minut, ja jeszcze do tego trochę dodaje, tak z 10-15 minut. Około 15 minut przed końcem pieczenia wyjmuję brytfankę, zdejmuje pokrywkę, nakładam na mięso ze dwa spore kawałki prawdziwego masła i wkładam ponownie do piekarnika na te ostatnie 15-20 minut, już oczywiście bez przykrycia.

Następnie wyjmuję i przekładam karkówkę na talerz. Tylko nigdy nie robię tego wkładając w mięso widelec bo wtedy wszystkie soki wyciekają, używam łyżki lub jakichś łopatek tak aby mięsa nie przekłuwać jak jeszcze jest gorące. I tak na tym talerzu karkóweczka sobie odpoczywa po upieczeniu, dopiero za jakiś czas można ją przekroić i przełożyć na czysty talerz bo na tym pierwszym zostanie trochę soku. Czasem zjemy kawałek czy dwa tak na ciepło ale generalnie to służy nam jako wędlina, na zimno, na kanapki. Wydaje mi się że dużo lepsza jest taka przynajmniej częściowo (bo mięso nadal ze sklepu czy bazarku) swojska, przyprawiona i upieczona wędlina niż te gotowe kupowane w sklepach. Świadczy o tym chociażby fakt jej długiej przydatności do spożycia. Tę upieczoną przed świętami dojadaliśmy jeszcze przez kilka dni po świętach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *